wtorek, 30 września 2014

#sun

Dzień ostatni miesiąca ceruje ostatnie słowa.





.


Słońce chowa się wraz z miesiącem [?]
Kurczę. Wolałabym, żeby świeciło. Intensywnie. Żeby spaliło wszystkie smutki i nie marudziło więcej.
Lubie jak jest ciepło.'



Nie podoba mi się. Moje niezaprzeczalne niepodobanie mówi mi, że do dupy taki świat, w którym nie mogę. Po prostu cholernie nie mogę i tyle.

I znowu namiętnie słucham James'a i jestem zakochana w tym po raz 19863897376492756924.
Niech nastanie zatem James.


Nie znoszę słów tych, co jak kłody pod nogami się walają.

nostalgicznie mi

~*~





bo z J. zawsze jest jakoś... słoneczniej. (fot)


Słońce zagrzmiało resztką. Ponoć zima ma przyjść bardzo szybko.

Dobranoc.

niedziela, 28 września 2014

sobota, 27 września 2014

~*~


Mam już czego się trzymać. Moje myśli mogą się już czegoś złapać, po hulaniu na wietrze.
Ponoć potrzebujący chwyta się brzytwy...
Czy ja byłam potrzebująca? Czy ot tak ranię sobie ręce brzytwą?





 A potem rysowałam.
Bo nadzieja swędziała
W zakamarkach duszy







Dobranoc.

czwartek, 25 września 2014

jednak

Lodowate dłonie przebiegły już tysiące minut w poszukiwaniu ciepła. Nie ma.
Jest zimno jak cholera, w dodatku deszcz namiętnie romansuje z szybami.
Rozkojarzone niebo milcząc wypluwa czar goryczy.



Kalendarz oszalał.
Euterpe, alleluja.




Sen zeżarł mi poranek.
Ktoś był razem ze mną. Nie obok.
Patrzyliśmy jednymi oczami.
To straszne.



Nie lubię cwanych słów.
i nie-patrzenia
w oczy.

środa, 24 września 2014

ja

Nie rysuję, nie śpiewam.
śnię.





Śpiące istnienia zakopane pod wspomnieniami.
Z martwych serc wyrosły drzewa.
Bluszcz otulił jakby pamiętał.



Fundamenty zła?















Chciałabym napisać, ze dziwnie. Ale przecież nigdy nie było "normalnie"

PS: Ma on na imię Gerwazy.

wtorek, 23 września 2014

ciagle


~*~

W koniuszki palców drapie zimno. Markotnie wyrwana kartka.
Z zapisaną bieganiną.
Nie czas na słowa.




















Z pozdrowieniami.

An.