niedziela, 14 czerwca 2015

bezimienia

Jej waniliowa cera. I niewypowiedziany żal. Mieścił się w jej piegach. Im bardziej pogrążała się w swoim żalu, tym więcej cętek pokrywało jej twarz. Słuchała ciszy, kiedy po roztargnionej nocy nie mogła się pozbierać. Jest taki nocny moment, w którym zapanowuje całkowita głusza. Zimno przebiega po ciele niczym stado mrówek. Nawet można by przypuszczać, że biegną potem po ubraniu. Ona tym razem tego momentu nie wytrzymała. Twarz nie mogła przyjąć jeszcze jednej cętki. Żal rozlał się razem z hemoglobiną na piękne atłasowe pościele. 

Brak komentarzy: