czwartek, 16 października 2014

gram

Z małego okienka widziałam ludzkie nogi uciekające przed kałużą. Za kratami przemykał świat jakoś szybciej. Ja siedziałam przykuta do pianina, wystukując kruche dźwięki. Nie było nic poza tym, tylko ja i pusta sala pod podłogą. Bulgot w rurach. Lekko strawne stukanie w klawisze. Jednak niezwykle intensywne. Starałam się być pianistką, a w rzeczywistości było to tylko szemranie mojej pamięci.. Czasami ktoś zatrzymywał się przy oknie. Co pewien czas jakieś dziecko kucając zerkało w przestrzeń przepełnioną cząsteczkami brzmienia. Jego oczy otwierały się szeroko, kiedy dostrzegały dziewczynę przy instrumencie. Później rodzic w pośpiechu znikał wraz z nim. A melodia snuła dalej swoją opowieść. Mówiłam wtedy wiele. Moje relacje nie miały ograniczeń. Wystukiwałam każdą literę tak, aby powietrze zrozumiało w czym rzecz. Klawisze ważone. Trzy pedały.
Nuty uciekały przed oczami, nie lubiły mnie. Krzyżyki i bemole całkowicie zniechęciły do współpracy. Pozostał tylko względny słuch i kilka wypłowiałych marzeń z dzieciństwa.
Przesiadywałam też w klasie numer 44 oraz na starej scenie, bo tam mogłam bywać.

Nigdy nie nauczyłam się grać.
Zawsze chciałam być pianistką. 







I chciałabym wyhodować piękny biały fortepian. Posadzić go w ogrodzie jak drzewo.
Taki, co to zawsze stroi, ma trzy pedały i klawisze ważone.

Brak komentarzy: