Jak bardzo ucieszyłam się, że wcale stąd nie zniknęłam. Że kawał bloga wisi gdzieś w kącie i jest cały zakurzony. Tysiące razy usuwałam wszystko, to ze swojego życia, to z różnych przestrzeni. Usuwałam ludzi, przedmioty, obcinałam włosy, żegnałam się ze wspomnieniami pierdyliard razy. To nie działa. Nie na się usunąć siebie. Żadnej części. Jedyne co, to można siebie zaakceptować i jakoś ze sobą żyć.
Nadal jestem
Ciągle czuję się szcześliwa
wiem ze zycie to nie festyn
w nim sie uczuc nie wygrywa
tym krótkim wierszykiem osiągnęłam coś tam w liceum. Byly nagrody, czytanie przed tłumem zagubionych oczu i ja stojąca za mikrofonem. Myślałam ze dokądś mnie to doprowadzi.
nie doprowadziło.
jedyne co to stworzyło kolejną iluzję bycia kimś. Moje ego zostało połechtane bo brzuszku i było mi z tym dobrze.
wracam na te moje tutejsze miejsca, coś mi się znowu w głowie roi.
Namaste!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz