wtorek, 14 października 2014

.

Jeden rysunek trwa zazwyczaj dwa i pół kubka herbaty. Gdzieś w środku pracy nadchodzi taka chwila, że i tak nic z tego nie będzie i to na marne wszystko. Jednak jakiś cień mobilizacji zawsze pozostaje pomimo brudnych od grafitu rąk.
Są takie zapachy, w które chciałabym się wtulić.


Nie lubię zdań. Albo ust te zdania wypowiadających. Albo człowieka, który te usta posiada.
Albo wszystkich ludzi nie lubię.


Miałam kiedyś taką chwilę, że własnym zdaniem się zakrztusiłam. Do teraz chce mi się kaszleć.


A każdy dzień to wieczność. Żyję w zupełnie gdzieś indziej. Dobranoc.

Ołówkowe love.


Brak komentarzy: