sobota, 11 maja 2019

jestem

Jak bardzo ucieszyłam się, że wcale stąd nie zniknęłam. Że kawał bloga wisi gdzieś w kącie i jest cały zakurzony. Tysiące razy usuwałam wszystko, to ze swojego życia, to z różnych przestrzeni. Usuwałam ludzi, przedmioty, obcinałam włosy, żegnałam się ze wspomnieniami pierdyliard razy. To nie działa. Nie na się usunąć siebie. Żadnej części. Jedyne co, to można siebie zaakceptować i jakoś ze sobą żyć.

Nadal jestem
Ciągle czuję się szcześliwa
wiem ze zycie to nie festyn
w nim sie uczuc nie wygrywa

tym krótkim wierszykiem osiągnęłam coś tam w liceum. Byly nagrody, czytanie przed tłumem zagubionych oczu i ja stojąca za mikrofonem. Myślałam ze dokądś mnie to doprowadzi.
nie doprowadziło.

jedyne co to stworzyło kolejną iluzję bycia kimś. Moje ego zostało połechtane bo brzuszku i było mi z tym dobrze.

wracam na te moje tutejsze miejsca, coś mi się znowu w głowie roi.

Namaste!






wtorek, 13 czerwca 2017

smak

Pamietam jak w ustach roplywal sie smak i zapach paierosow. Kojarzylam to wtenczas z wolnoscia. Dokladnie wtedy kiedy wygladalam przez przez okno tuz zza karmazynowych scian. Stajac na schodach, albo siedzac na parapecie. Podpierajac sie zawsze cieplym kaloryferem. Palilam LM niebieskie z mietowym klikiem. W przerwach miedzy jednym a drugim papierosem malowalam obrazy na pierwsza wystawe. Huchalam wyimaginowanym oczom prost w twarz nikotynowym dymkiem. Potem domalowywalam usta, a we wlosach kwiaty. Na starej niechcianej plycie, znalezionymi farbami. Pamietam jak dokupilam tylko biala maz do scian i wedrowalam z tym dumnie przez malutkie miasto.

Pamietam jak siedzialam zamknieta w pokoju bez drzwi, ale z czerwona zaslona. Dokladnie z tego samego materialu co ciezka kurtyna w teatrze. Nad moja glowa brakowalo nie jednej plyty, totez widzialam tam ciemnosc i jakas polac dachu. Pajaki pochloniete byly budowniem wiecznie od nowa swoich gniazdek. Pamietam ze duzo czasu spedzalam na dole. Palilam te swoje papierosy, tyle ze nie niebieskie. Pomiedzy jednym a drugim papierosem pojawialy sie piosenki. Zachrypnietym glosem wylam do obrazu wiszacego na scianie. Niebieskiej i czerwonej plamy na nim. Marzylam zeby stalo sie cos wielkiego, bo to przeciez byl na to czas. Bylo tak, jak byc mialo. Pianino, papierosy, moja gitara i ja gdzies posrodku balaganu po imprezie.

 Marzylam o stanie jaki mam teraz.
a teraz roztkliwiam sie jak to bylo wczesniej.


czwartek, 25 maja 2017

jak dotąd

Niewiele chwil udawalo mi sie usnuc na nieskladne. Nadal nie potrafie teraz zalowac kilku miejsc i kilku zdarzen. Nie chce uczyc sie tej umiejetnosci tylko po to, aby powiedziec, ze to nie powinno sie wydarzyc.

Chcialabym cofnac czas.
Moze i zrobic moje glupoty jeszcze bardziej glupimi, ale nigdy  nikomu nie powiedziec o nich. O sobie nigdy wiecej nie powiedziec tylu slow. Nigdy nie zaufac do takiego samobojczego konca.
Nie wbic bramki swojej wlasnej druzynie. Swoim wlasnym marzeniom..

Pokonalam w sobie, to co mialam najpiekniejsze. Sama siebie wsadzilam do czyjegos worka i przestalam walczyc. Nie umiem poukladac zdan we wlasnej glowie, ani na chwile oderwac sie od balaganu jaki panuje resztce pragnien podpisanych moim imieniem. Nazwanych mna. Troche makijazu i wiecznie mokry tusz do rzes, od lez. To ponoc ja. Tak nazwalo mnie ostatnie pol roku.


A w nastepnej czesci roku zostane matka. Chociaz sama utracilam swoja matke. Bede karmic cieplym mlekiem i piescic malutkie stopki, mimo tego ze nikt nie powiedzial mi o tym nic.

Nic.

to dobre okreslenie.

Maluje jeszcze czasem. Chociaz to jeszcze ze mna zostalo, jedna rzecz ktorej jestem wystarczajaco pewna by to robic. Cos co potrafi mnie oderwac. Potrafi mnie zapomniec. Pedzli i farb nie obchodzi kim jestem i z jaka przeszloscia przychodze. One zawsze wciskaja mi sie miedzy palce i tak samo sa wyrozumiale. Cierpliwe. Nie obrazaja sie jesli je zostawie na dluga ciemna noc same, nieumyte.. Nie maja pretensji o to, ze jestem taka malo doskonala i nie trafiam w 100% w ten pieprzony wzor kogos kogo chce sie miec na wlasnosc.


 Zniszczylam wszystko.
Ale to ze mna zostalo.

Namalowalam spiaca Alicje
Tyle razy chcialam powiedziec ze to wszystko co sie dzieje to tylko sen.
Z tego wszystkiego da sie wybudzic i da sie szczesliwie zyc.



piątek, 2 grudnia 2016

nadajmy nowy rytm

Nasza rzeczywistosc przekszatlca sie w kulke terazniejszego czasu. Jasniejaca kulka przynosi nam to, na co nasza uwaga zostala przeniesiona za pomoca marzen. Jak kosmiczny pojazd, marzenia zabieraja nas w odpowiednie miejsca o odpowiednim czasie. Tylko decyzja, chec poddania sie temu, co zaistnialo. Wszechprzenikajaca milosc do wszystkiego o wszystko. Zaiskrzyla, nastepnie opanowala przelewajace sie litry mojej krwi.

Krew to symbol duszy. Przeplywa po calym ciele i dzieki niej cialo tetni energia.
Tetni miloscia.

poniedziałek, 31 października 2016

kwiaty na kredyt

Lubie obrazki. Ich konsystencje, i koloryt tez lubie.
Powietrze, ktorym oddycham, lubie jak jest geste.
I refleksy sloneczne lub
rozowe roze na kredyt wziete
bo kocha.



Zimna sepia
Kiedys umarlo. Potracil je towarowy samochod. Pan kierowca wysiadl na chwile, aby zobaczyc, jak mocno zostalo poharatane przez ogromne gumiaste opony, ciazka, metalowa karoserie. Zauwazyl tylko kilka rysek na przednim zderzaku, w kolorze zimnej sepii. Takim kolorem plynela kiedys krew. Ale kiedys umarlo.
Kierowca poswiecil minute zaprogramowanej ciszy. "Chociaz tyle zrobie" powiedzial do siebie i z mina dziecka, ktore stracilo smoczek, pomaszerowal na tyl samochodu. Otworzyl ogromny bagaznik niebieskim guziczkiem. Okurzona przestrzen w srodku wypelnila sie slabym swiatlem. Dzien byl pochmurny, wiec slonce nie zasilalo baterii zywych komorek zbyt mocno. Pan kierowca wsadzil dwa palce w swoja brode i wzrokiem chirurga okreslil, ze przestrzen bagaznika nie ucierpiala zbyt mocno. Natomiast zastanawial sie co teraz, jesli kiedys umarlo. Fala poczucia winy moglaby zalac kierowce, ale opamietala sie i nie podniasla sie nawet na centymetr. Od momentu smierci kiedys, postanowila wiecej sie nie unosic, bo po co. Kierowca zamknal bagaznik czerwonym guzikiem, zanim powietrze w nim staloby sie przejrzyste.


Roze na kredyt
Pamietam jak nasze nogi podskakiwaly w srodku nocy na jednej z angielskich ulic. On byl zawsze szybszy ode mnie. Nadal swietnie biega. Pomiedzy moimi zachowaniami szybko mknie i udaje mu sie nie zwariowac. Albo juz zwariowal.

czwartek, 27 października 2016

jakkolwiek

Niekazdego ranka wsiadam do zamglonego autobusu numer cztery. Jak ogromny podluzny robak przesuwajacy sie po ulicach miasta, pojazd zawozi mnie w okolice pola rowno przycietej trawy. Autobus zegna sie ze mna przeciaklym syknieciem i znika z moich oczu. Przechodze obok dzikiej jezyny oraz jeszcze dzikszej rozy. wchodze pod gorke i siadam na lawke, te bardziej wyjatkowa poswiecona zmarlemu mezczyznie, ktory osiagnal niebanalne wyniki w aspekcie sportowym.

Siedze i patrze w przestrzen. czasem otworze ksiazke i odczylam linijki ciasno upakowanej tresci. Ptaki czasem przypominaja mi przecinki, miedzy slowami. 

Z ksiazka praktycznie jest tak samo jak z niebem.

tresc tresc tresc ptak i znowu tresc

Ile to z nieba mozna wyczytac? 
Zlac sie w jedna przestrzec z mglista poswiata poranka i sluchac szumu gdzies ciagle jadacych samochodow.

Nie bywam ostatnio w centrum miasta. Ide tam tylko, kiedy musze. Nie spotykam sie z zapachem cieplych bulek oblanych tlusta porcja miesa. Nie pije kawy w przyulicznych kawiarniach. Nie widze mnostwa ludzi bez wiekszego wyrazu. Nie ogladam smutnych wystaw sklepowych. Nie tesknie rowniez za widokiem opiatowych cpunow, szczgolnie jednej kobiety, ktora zobaczywszy tylko jakis portfel/banknot/drobniaki lub poczuwszy zapach pieniedzy, otwiera swoja gardziel i mowi podniesionym tonem "excecuse me!". nastepnie zalewala przechodnia platanina o potrzebie wrocenia do domu, niemoznosci spowodowanej brakiem funduszy na podroz.

Pamietam raz jak spotkalam idac z J. za reke pewne dwie kobiety, wygladajace prawie podobnie. Jedna ogromna roznica byla taka, ze pierwsza kobieta byla juz gleboko uzalezniona a druga jakby we snie, jeszcze zdolna do wygladania calkiem przecietnie. pierwsza z nich byla wychudzona, a w oczach blyskal tylko glod do wstrzykniecia sobie podgrzanej substancji do krwioobiegu. Druga miala wyraz przycpany i rozmazany makijaz, poza tym ladna nastoletnia buzia, promieniejaca mlodoscia. Pierwsza swiecila wampirycznym szarym swiatlem. Probowala budowac iluzje mowiac do nas w stylu "ciamajdy" ze zgubila torbe, portfel. Czy nie damy czasem pieniedzy na dojazd. Rzecz w tym ze pierwsza, wychudzona uczyla druga zebrac od ludzi hajs na cpunstwo. W mojej glowie pojawila sie wiadomosc ze jesli dam cokolwiek to bedzie procentowac. Mam na mysli energia jaka sie przekaze takim ludziom, bedzie poprzez efekt zageszczony w czasie wracal. jak wszystko.




czwartek, 20 października 2016

Dostalam w prezencie czas.

Slonce rozswietla krople deszczu pozostawione jeszcze niedawno na szybach. Na niebie sunie podluzny szalczek bialego pylu, jakby rozsypany z Bozego worka. Gdzie nie gdzie reszta chmur widnieje, nieco ponad zachodzacym juz sloncem. Jest gorace, oswietla polowe mojej twarzy, otulonej przyjaznym pokojowym powietrzem. Otworzylam okno tylko na chwilke. Czuje na skorze lekki zapach swiezego powietrza pomieszanego ze szczypta domowych nalesnikow. Ich zapach ucieka przez okno otwarte w kuchni. Trzeba je zawsze otworzyc, kiedy sie cos gotuje, inaczej alarm wrzeszczy jak szalony, szczegolnie kiedy sie cos  przypali.

Tak jak ja przypalilam swoje wlasne marzenia. I alarm sie wlaczyl. I woda pryskala niczym z tego smiesznego urzadzenia na suficie w kuchni.

Zrodlem wody byly moje wlasne oczy. Znowu plakalam.

teraz nie ma po co patrzec wstecz.
lepiej trwac spokojnie w tym co jest.




to niewiarygodne jak bardzo komfortowe moga byc wspomnienia. Jak taka wielka mieciutka kanapa, ktora wciaga do srodka. Poki nie poczujesz bolu plecow jest calkiem fajnie. Gorzej jednak jak z tym bolem w koncu sie zaprzyjaznisz i zamiast zyc tutaj i teraz, to wolisz biegac po przeszlych obrazkach. Przeszlych uczuciach. i w ogole przeszlych przezyciach.

Jak cholernie ciezko bylo usunac glupie zdjecia. jak cholernie ciezko bylo uzmyslowic sobie ze nie jestem juz tym samym czlowiekiem co kiedys. i nigdy nie bede.
Rozstac sie z tym, co juz nie ma prawa do istnienia, bo minelo.

smo slowo ciezko" juz staje sie ograniczeniem. no bo przeciez nic nie jest ani ciezkie ani lekkie. po prostu jest.

Wiec ja tez.
po prostu bede.


I mam nowe cele, juz nie marzenia. z tych niezniszczalnych:


  1. zapuscic wlosy minimum do pasa
  2. nie uzywac wspomnien jak papierosow
  3. kupic pianino
  4. donikad nie uciekac
  5. grac i nie bac sie nigdy wiecej spiewac
  6. kochac bezgranicznie 


zakonczylam rozdzial pt. fairy tail
dzien dobry, chyba jestem dorosla.




wtorek, 12 lipca 2016

between

Pamietam stare sny.

Kiedy budzilam sie i na ramieniu czulam bol. Spadlam wtedy z dachu, to znaczy, moje rece kurczowo trzymaly sie linek drabiny, ktora sie zerwala. Nogi wisialy w powietrzu i nagle przeskoczylam w prospekt osoby trzeciej. Widzialam zwisajace nogi, ktore przez kilka milisekund byly bezwladne. Milisekundy. Tyle wystarczy, aby do naszego mozgu dotarla wiadomosc: "niebezpieczenstwo" i zadzialaly automaty w naszym ciele. 
Z prospektu osoby trzeciej poczulam wspolczucie, kiedy spojrzalam na ramiona zwisajacej mnie. Bo musi to bolec, kiedy lina zrywa sie nagle i ramiona stapiaja sie wraz z krawedia dachu. Bo przeciez cialo ma swoja wage i przyciaganie nie omieszka sie o tym zapomniec.


Propekt osoby trzeciej ma na imie Kathrine. Byla moja modelka, kiedy wlazlysmy na dach. Bylo wysmienicie. Slonce i jego kolor otulaly twarz brunetki, a ja bezkarnie przygladalam sie temu przez obiektyw. 

Nie wiem tez jakim cudem w moich rekach znalazla sie kamera. Jestem bardzo wdzieczna, bo dostalo mi sie cos kompletnie ot tak. Za to ze bylam w tamtym czasie i tamtym miejscu. 

"just take it, now it's yours."

Kolory lata.

Dach to dla mnie miejsce wspaniale. Tam zawsze widac niebo. Tam mozna uciec do najlepszego przyciaciela, ktorym jest ksiezyc. On nie ocenia, nie mowi co jest lepsze i gorsze. Jest cieply wciaz tak samo, mimo ze miedzy nami jest taka odleglosc. Tesknie za nim, ciagle i wciaz. 
 

Nie pierwszy raz moj sen stal sie realnym swiatem. 



Ludzie przychodza i odchodza. Ja sie zamykam i "płacę" poswiecenie nie temu co mam.
Bo jestem w srodku spoleczenstwa i systemu. Wszyscy jestesmy.



Jest na to sposob.


Wszyscy jestesmy jednym i tym samym===============


Swiadomoscia. 
-
-
-
--
-
-
---
PS: zamknal mi drzwi. ale wyszlam oknem.
Teraz on sam wyjchodzi. drzwiami. 

poniedziałek, 13 czerwca 2016

fairytale


Wciaz te nowe miejsca

Tak naprawde juz to gdzies wszystko widzialam. Widzialam juz chlopca z calym mnostwem piegow na nosie. Widzialam juz ksiazki zakupione w charity sklepach, i te male spojrzenia tez widzialam. Czuje sie w jakis sposob chroniona.

To nawet dobrze.

Wiem, ze nie moge sie spotykac z pewna osoba. Ba! Nie moge nawet o niej myslec, bo ona zniknela. Roztarla sie bezgranicznie we wspomnieniach i pozostalo tylko dziwne poczucie. Ze ktos byl. A wiec to znaczy byc podroznikiem? Tylko my rozumiemy swiat, ktory powstal w naszych umyslach. Nikt nie ma karty wstepu.

Taka biala karta bez zadnego oznaczenia. Przykladasz do czerwonych swiatelek na scianie i otwieraja sie drzwi. W srodku nikt nie moze przeszkodzic Ci w tym co tam wyrabiasz.

Strach nigdy nie wrozy nic dobrego.
Strach jest znakiem, ze trzeba zmienic otoczenie.

I jakiez to piekne! Kiedy ktos wywoluje w Tobie presje - oddaje Ci swiatlo. Biala karme wklada w Ciebie i mysli. Mysli intensywnie ze iluzja moze byc prawda.

prawde mamy tylko jedna, bang!

i nie jestem samotna.
nikt z nas nie jest.